Po
drodze do domu zadzwoniłam do Amy, która przedstawiła mi wszystkie szczegóły
spotkania. Ja i Potter mieliśmy się spotkać w tym samym klubie, co poprzedniego
dnia, za dwie godziny. Oboje mamy ubrać maski. Po nich się rozpoznamy, ponieważ
dzisiaj w lokalu nie ma przewidzianej imprezy maskowej. Przyjaciółka obiecała
mi również, że razem ze mną pójdzie do klubu. Stwierdziła, że jedne wykłady
może zawalić, a za to przynajmniej znowu świetnie się wybawi. No tak, Amy i ta
jej dusza imprezowiczki. Nie wiem czy potrafiłabym tak jak ona, ciągle się
bawić. Fakt, ja też również uwielbiam taki styl życia, ale nie na tak dużą
skalę jak ona.
Jake zatrzymał się tuż przy bramie do mojej
posesji. Pożegnałam się z nim szybko i weszłam do ogródka. Na ławeczce
siedziała skupiona Amy, która uporczywie szukała czegoś w telefonie. Kiedy usłyszała
szurnięcie butem o kostkę brukową momentalnie podniosła głowę i uśmiechnęła się
do mnie.
-
Ej, kobieto… - westchnęłam.
-
No co? Sama byś nie zadzwoniła. – powiedziała Amy, która tak jakby zrozumiała o
co mi chodzi. Wzruszyłam ramionami. Przyjaciółka miała rację. Nie jestem
dziewczyną, która gdy dostaje od kogoś numer telefonu od razu do niego dzwoni. Otworzyłam
drzwi i wpuściłam Amy do środka. Teraz jedynie trzeba czekać aż zegar wybije
godzinę spotkania. Nie miałam zamiaru się przebierać. Nie wyglądałam najgorzej
w tych czarnych dżinsach i niebieskiej koszuli. Weszłyśmy do kuchni, a ja
rzuciłam klucze na stół i nastawiłam czajnik z wodą na kawę. Przyjaciółka rozsiadła się wygodnie
na krześle i z szerokim uśmiechem na twarzy przyglądała się moim ruchom. Widać
było, że jest zadowolona ze swojego czynu.
-
No to… Opowiadaj co się wydarzyło na tym mega tajemniczym spotkaniu
zorganizowanym przez twojego menadżera. Kim był tajemniczy gość? – oparła łokcie
o stół.
-
Ogólnie było okej. Na spotkanie przyszedł… - zawahałam się przez moment. Nie
miałam pojęcia czy mogę mówić jawnie o tym spotkaniu. Ale przecież Amy to moja
najlepsza przyjaciółka. Ufam jej. - chłopak z One Direction.
Dziewczyna
otworzyła usta ze zdziwienia. Wyglądało to trochę komicznie, zwłaszcza, że
przypominała mi postać z kreskówek.
-
Żartujesz. – zdołała wykrztusić. Pokręciłam głową, a potem najzwyczajniej w
świecie wyciągnęłam dwa kubki z szafki nad moją głową i nasypałam do nich po
dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej. – One Direction to przecież… - przerwała na
chwilę – A w ogóle po co było to spotkanie?
-
Tak dla zapoznania ponoć… W sumie to nie mam pojęcia. – wzruszyłam ramionami.
Nalałam do kubków wody, a potem mleka. Jeden podałam przyjaciółce, a drugi
postawiłam przed sobą na stole. Dziewczyna wpatrywała się we mnie lśniącymi od podekscytowania
oczami.
-
Dla zapoznania?
O
ironio, znów wzruszyłam ramionami, trzeci raz tego wieczoru. Ale nie wiedziałam
dokładnie co chodzi mojemu menadżerowi po głowie. Po co było to spotkanie? Dla
zapoznania? No tak, trochę głupio to brzmi. Nie dziwię się, że moja przyjaciółka
jest trochę jakby zaskoczona. Przecież mógł podesłać mi zupełnie kogoś innego,
a nie jednego z najpopularniejszych chłopaków na całym świecie. Po za tym czemu
niby zależało mu na tym, aby zapoznać mnie właśnie z nim. No cóż… Przekonam się
jutro, kiedy pójdę spotkać się z panem Stevens’em. Właśnie, spotkanie z
menadżerem. Jutro. Z samego rana.
-
Eeeee. Amy? – dziewczyna podniosła głowę z nad kubka – Bo ja nie będę mogła
długo siedzieć na tej imprezie.
-
Czemu?
-
Muszę spotkać się rano z menadżerem. Może w końcu się dowiem po co było to
spotkanie. – przyjaciółka skinęła głową i upiła łyk kawy.
Dwie
godziny później obie siedziałyśmy przy barze w Five London Club. Amy rozglądała
się dookoła i szukała Potter’a wśród tłumów ludzi na parkiecie, a ja podenerwowana
niespokojnie miętosiłam palcami maskę, którą trzymałam w ręce. Przede mną stał
do połowy wypity drink.
-
Weź ją w końcu załóż. – Amy wydała się lekko oburzona. – Jak ją zobaczy to
podejdzie.
-
Będę wyglądać idiotycznie. – wymruczałam.
-
A wczoraj to co?
-
Wczoraj była impreza maskowa, to normalne. Dzisiaj masek brak. Widzisz tu kogoś
w masce? – spytałam. Dziewczyna przez
chwilę się nie odzywała. Siedziała skupiona tyłem do mnie.
-
Tak, widzę. Jakiś wysoki chłopak…
kurczę, nie mogę dopatrzeć się szczegółów przez te migające światła. Idzie
tutaj. To chyba on. – klasnęła w dłonie uradowana. Mimochodem założyłam maskę i
odwróciłam się w stronę, w którą spoglądała moja przyjaciółka. Nie kłamała.
Przez roztańczony tłum przedzierał się chłopak w masce. Nawet z tej odległości
mogłam zauważyć, że lekko przygryzł wargę. Rozglądnął się dookoła, a kiedy jego
wzrok spoczął na mnie nagle znieruchomiał. Jego usta wygięły się w seksownym
uśmiechu. Przez chwilę stał jak zahipnotyzowany, a potem ruszył w moją stronę
szybszym krokiem.
-
To ja już nie przeszkadzam. – powiedziała Amy i zniknęła na parkiecie. Rozluźniłam
się i wstałam z krzesła. Chłopak podszedł i szarmancko złożył pocałunek na
mojej prawej dłoni.
-
Miło Cię znowu widzieć. – mruknął do mojego ucha lekko przygryzając jego
płatek. Widać było, że jest pewniejszy siebie niż przy pierwszym spotkaniu.
Jego ruchy były bardziej precyzyjne, a zarazem seksowne i dzikie. Po kilku
wymienionych uprzejmościach zaprosił mnie do tańca, co było nie lada wyzwaniem.
Cały czas ocieraliśmy się o spoconych ludzi skaczących i kręcących tyłkami
dookoła nas. Potter najwyraźniej
zauważył, że nie czuje się dobrze w tej sytuacji, ponieważ pociągnął mnie za
rękę w stronę wyjścia.
-
Może pójdziemy na spacer? W ciszy. Z dala od tego. – wskazał ręką na parę osób
przy kości, którzy byli cali mokrzy od potu. Skinęłam głową. W takiej chwili
zgadzam się na wszystko.
Byliśmy
blisko centrum Londynu, dlatego trudno było tutaj znaleźć miejsce z dala od
ulicznego zgiełku. Każdy przechodzień, który nas mijał przyglądał nam się ze
zdziwieniem. W końcu niecodziennie widuje się na ulicy dwójkę osób w maskach.
Chociaż… jesteśmy w Londynie. Tutaj często można spotkać gorsze, o wiele
ciekawsze okazy ludzkości. Po przemierzeniu kilku przecznic znaleźliśmy się w
parku. Nie było tutaj dużo osób. Zauważyłam tylko kilka par biegających lub
spacerujących żwirowymi ścieżkami. Po za tym było tutaj o wiele ciszej, drzewa
tłumiły odgłosy pochodzące z ulicy. Usiedliśmy na ławce znajdującej się w samym
środku parku. Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy.
-
Nie ukrywam, że chciałbym Cię w końcu zobaczyć bez maski. – zaśmiał się z
podenerwowania i ujął moją dłoń. No nie, seksowny, szarmancki, a w dodatku taki
czarujący. Chwycił moją maskę, ale po chwili opuścił dłoń, jakby nie był pewny czy
to jest dobry pomysł. Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy, aż w końcu Potter
szybkim ruchem zdarł z twarzy kawałek plastiku. Wydał mi się przystojny, a jego
widoczne kości policzkowe dodały jego twarzy dorosłości. Kojarzyłam go skądś…
Czy to nie ten chłopak, który przyjechał po Niall’a? Nie… To by był zbyt dziwny
zbieg okoliczności. Poszłam w jego ślady i ja również ściągnęłam maskę. Potter
się uśmiechnął.
-
Martina Evans? Nie miałem pojęcia, że kiedyś kogoś takiego jak ty spotkam na
takiej imprezie. – powiedział cicho. – Widzieliśmy się dzisiaj w sumie.
Przyjechałem po Niall’a, bo musieliśmy szybko jechać do studia. Jestem Harry
Styles. – wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja ją uścisnęłam. W momencie, kiedy
rozluźniliśmy uścisk zadzwonił telefon chłopaka.
-
Co?... Niemożliwe… Louis, powtórz… Dobra, zaraz będę. – schował telefon do
kieszeni. – Muszę lecieć. Jakieś problemy z nowym nagraniem. Cudowną godzinę sobie
nasz menadżer wybrał do tego… Tak w ogóle, nikt nie powinien się dowiedzieć, że
się spotkaliśmy.
-
No tak, media i te sprawy. Rozumiem. – uśmiechnęłam się.
-
Nie tylko. W szczególności Niall nie powinien o tym wiedzieć... I menadżerowie.
– powiedział poważnie.
-
Czemu?
-
Zobaczysz sama. – cmoknął mnie w policzek, a potem zostawił samą w samym środku
parku.
_________________________________________________________________________________
Hej kochani :D
No i mamy już marzec, a wraz z pierwszym dniem marca pojawiam się z piątym rozdziałem na tym blogu! I jak wam się podoba? Mi tak średnio.
Jeśli chodzi o wasze blogi, to jestem na etapie nadrabiania w czytaniu ich, ponieważ ostatnio strasznie to zaniedbałam. Ciągle ktoś wyciągał mnie z domu na cały dzień, przez co nie miałam czasu na sprawy bloggerskie, że tak powiem. Obiecuję to szybko naprawić. Dzisiaj ostatni dzień ferii. Miałam dwa tygodnie do nauki, ale jak to ja, wszystko zostawiłam na dwa-trzy ostatnie dni przed szkołą... :/ Na szczęście znalazłam chwilkę czasu pomiędzy biologią a historią i wstawiłam tutaj rozdział. Następny powinien pojawić się gdzieś w przeciągu siedmiu dni. Ale u mnie, jak już pewnie zauważyliście, trudno z utrzymywaniem terminów.
Tak po za tym, dziękuje za te wszystkie miłe słowa w komentarzach. Jest to dla mnie ogromna motywacja do dalszego pisania! Dziękuję Wam z całego serca <3