niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 3.

Poranek był okropny. O ile można to nazwać porankiem. Wstałam z okropnym bólem głowy około godziny czternastej. Ciężko było mi się przyzwyczaić do wirujących ścian i przedmiotów w moim domu, jednak po dłuższym czasie chwytania się wszystkiego, żeby tylko się nie przewrócić, udało mi się wrócić do normalnego stanu. Amy oczywiście obudziła się wcześniej ode mnie i kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam zrobione przez nią śniadanie, a ona sama siedziała przy stole i bawiła się kluczami. Wyprostowała się i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Księżniczko najdroższa, śniadanie już gotowe! – powiedziała z udawaną  powagą unosząc głowę do góry.
- Ależ dziękuję bardzo. Byłabym Ci jeszcze bardziej wdzięczna gdybyś mówiła trochę ciszej. – wymruczałam, na co Amy jedynie zacmokała kilkakrotnie i kiwnęła głową. Od razu poszłam napić się wody. No tak, wczorajszy alkohol dawał mi się dzisiaj we znaki i od samego rana złapał mnie kac. No pięknie – pomyślałam – ledwo żyję, a jeszcze dzisiaj mam spotkanie. Odwróciłam się w stronę przyjaciółki, która była w o wiele lepszym stanie ode mnie. Cały czas przyglądała się moim ruchom  i kręciła głową.
- No nieźle wczoraj zabalowałaś. – zaśmiała się.
- No najwidoczniej. – pochwyciłam jedną kanapkę z blatu kuchennego i dosiadłam się do stołu. – Kurczę, przed spaniem długo myślałam o tym chłopaku. Wydawał się być okej.
- Tym z którym wczoraj spędziłaś większą część imprezy? Wiesz w ogóle jak ma na imię? – zauważyłam jak oczy Amy robią się większe z zaciekawienia.
- Mmm, nie do końca. – ugryzłam kawałek kanapki, a kiedy go połknęłam, kontynuowałam – Nie chciał podać swojego imienia. Przedstawił się jako Potter.
- Potter. – powtórzyła szeptem i wbiła wzrok w jakiś przedmiot w oddali. – Nie kojarzę.
- Nic dziwnego. – zaśmiałam się. – Podaliśmy wymyślone przez nas samych pseudonimy. Trudno, żebyś kogoś takiego znała. No chyba, że myślisz o Harry’m Potter’ze. Ja na przykład podałam się jako Kira. – wzięłam do ust kolejny kawałek kanapki. Amy natomiast zastanawiała się nad czymś. Nie chciałam jej przerywać, dlatego w spokoju kończyłam jeść śniadanie. Potter… Ciekawe czy jeszcze kiedyś go spotkam. Bawiłam się z nim świetnie. Te miłe słówka, zabawne teksty, jego smukłe dłonie wokół mojej talii, ciepły oddech na mojej szyi. Nie znam jego imienia. Nawet nie wiem jak wygląda bez maski, bez kolorowych światełek dyskotekowych rozmytych na policzkach. Gdybym nagle stanęła przed nim na ulicy wątpię czy bym go rozpoznała.
- A może on ma na nazwisko Potter?  Przecież akurat ono jest dość popularne w Anglii. – powiedziała po chwili rozpromieniona Amy, która lekko kiwała się na boki. Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Może moja przyjaciółka ma rację. Może akurat to jego nazwisko. Tylko szkoda, że dużo mi ono nie mówi, a osób o nazwisku Potter będących mniej więcej w naszym wieku jest od groma, więc jeśli już miałabym go znaleźć musiałaby spędzić nad tym mnóstwo czasu. Z resztą… Po co mam go szukać? No tak Martina, nie udawaj, że Ci się nie spodobał. Był świetnym kompanem do rozmowy, to tyle. Tak, tak wmawiaj sobie dalej. I tak już go pewnie nigdy nie zobaczę, więc koniec tematu. Londyn jest duży, mnóstwo jest w nim miejsc wszelakiego pokroju, to niemożliwe, żebym go jeszcze kiedyś spotkała. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Amy, która wydawała się równie zaskoczona jak ja. Wstałam z krzesła i nie spiesząc się poszłam otworzyć.
- Dzień dobry Martino. – od progu przywitał mnie promienisty uśmiech Jake’a, asystenta mojego menadżera. – Pan Stevens prosił abym przekazał Ci tę kartkę z informacjami o dzisiejszym spotkaniu. Ponadto masz stawić się u niego jutro z samego rana.
- Dzięki. Na pewno się zjawię. Wolę go nie wkurzać. – zaśmiałam się. – To wszystko?
- Eee, niezupełnie. – podrapał się po głowie. – Spotkanie ma odbyć się w restauracji Aven za godzinę. Z polecenia pana Stevens’a mam Cię na nie zawieźć, więc idź się zbieraj, a ja poczekam w samochodzie.
- Nie wygłupiaj się. Wejdź do środka. – chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja przepuściłam go w drzwiach, a potem zaprowadziłam do kuchni, gdzie Amy nadal siedziała przy stole. – Wy już się znacie, więc nie muszę was sobie przedstawiać… Poczekajcie tu chwilę na mnie. Ja idę się przygotować.  
Pobiegłam do garderoby, aby móc jak najszybciej się przygotować i nie zostawiać ich za długo sam na sam. Wiem, że Jake i Amy nie pałają do siebie miłością, a wręcz przeciwnie – szczerze się nienawidzą. Sama nie wiem czemu. Kiedy pytam o to, oboje od razu zmieniają temat. Trochę dziwnie czuję się w takiej sytuacji, zwłaszcza, że moja przyjaciółka, jak i Jake, z którym zdążyłam się już zaprzyjaźnić, często u mnie bywają. Dość często się nad tą ich wzajemną nienawiścią zastanawiam. Może oni znali się wcześniej i coś się wtedy między nimi wydarzyło? Pamiętam dzień kiedy ich sobie przedstawiłam. Od razu było widać, że coś jest nie tak. Amy była szczęśliwa, kiedy przyszła do mnie, aby poznać asystenta mojego menadżera, jednak kiedy się on pojawił w drzwiach przyjaciółka mocno ścisnęła wargi, które ułożyły się w jedną, prostą kreskę. Powiedziała, że zapomniała o jakimś bardzo ważnym spotkaniu, na które jest już spóźniona i nie czekając długo wyszła ode mnie z domu. Sam Jake dziwnie się po tym wszystkim zachowywał. Jednak zbyłam to. Wydawało mi się, że Amy na serio z kimś jest umówiona, a chłopak po prostu zmieszał się tym, że dziewczyna uciekła na jego widok.
                          Po kilku chwilach spędzonych w garderobie ubrałam czarne dżinsy, niebieską koszulę, a na wierzch przyrzuciłam czarną skórzaną kurtkę, w której byłam poprzedniego wieczoru na imprezie. W łazience rozczesałam proste włosy i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy uznałam, że jestem gotowa poszłam do kuchni, sprawdzić czy Jake i Amy przypadkiem się nie pozabijali. Na moje szczęście oboje siedzieli przy stole. Dziewczyna nadal bawiła się kluczami, natomiast chłopak szukał czegoś w telefonie. Widać było, że robi to tylko dlatego, by nie prowadzić rozmowy z moją przyjaciółką.
- No to jestem gotowa. – powiedziałam, stając przed nimi. – Jake, ile jedzie się do tej restauracji?
- Jakieś piętnaście minut. – odpowiedział podnosząc głowę, aby na mnie spojrzeć. Uśmiechnął się lekko i zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół. Najwidoczniej nie wyglądałam aż tak źle, bo jego usta ułożyły się w jeszcze większy uśmiech. – Jak wyjedziemy za kwadrans to zdążymy idealnie.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, a potem poszłam jeszcze raz do garderoby po bransoletkę, bez której by się nie obyło. Kiedy wychodziłam włożyłam ręce do kieszeni kurtki, aby sprawdzić czy tam coś się nie zawieruszyło. W jednej z nich poczułam jakąś nie wielką karteczkę. Kilka razy przejechałam po niej kciukiem, a potem wyciągnęłam ją. Moim oczom ukazał się bilet wstępu na imprezę, a na jego odwrocie widniał kilkucyfrowy numer z dopiskiem „Mam nadzieję, że zadzwonisz. Potter”. Kiedy on zdążył to napisać i włożyć mi do kieszeni? Wpatrywałam się przez jakiś czas w numer. Czy zadzwonię? Nie mam pojęcia. O ironio, jeszcze przed chwilą chciałam go zobaczyć po raz kolejny, a gdy mam jego numer nagle zaczynam się wahać… Amy stanęła przede mną z torebką w ręce.
- Wracam do siebie. Jutro mam wykłady… Chcę się na nie wyspać w swoim własnym łóżku. – powiedziała i spojrzała na bilet. – Co to jest?
- Numer chłopaka z imprezy. – podniosłam na nią wzrok.
- Zadzwonisz? – spytała zaciekawiona.
- Coś ty. Oszalałaś? –położyłam karteczkę na stoliku w garderobie i wyminęłam przyjaciółkę. Stanęłam, kiedy dziewczyna nazwała mnie tchórzem. – Nie jestem tchórzem. Po prostu nie chcę się narzucać. Tyle.
- Gdyby tego nie chciał myślisz, że dałby Ci swój numer? – zawahałam się przez chwilę. Amy miała rację. Nie dałby mi numeru gdyby nie chciał się ze mną jeszcze raz zobaczyć. Pokręciłam przecząco głową. – No to na co czekasz? Zadzwoń do niego.
- Nie zadzwonię. – powiedziałam stanowczo.
- W ogóle?
- W ogóle. – skończyłam rozmowę i poszłam do kuchni oznajmić Jake’owi, że możemy już jechać.
                          Amy wyszła z domu razem z nami. Ja z asystentem menadżera wsiadłam do samochodu, a ona poszła na piechotę. Nie wyobrażam sobie jej w samochodzie Jake’a. Po pierwsze chłopak by jej nie pozwolił wsiąść do niego, a gdyby już Amy by na to nie przystała… Droga do restauracji Aven dłużyła się niemiłosiernie, a panująca cisza przytłaczała mnie. Cały czas zastanawiałam się czy zadzwonić do tego chłopaka czy raczej nie. W sumie jeśli tego nie zrobię, zapewne już nigdy więcej go nie zobaczę… A tego byś nie chciała Tini. No właśnie, nie chciałabym, ale z drugiej strony boję się wpisać jego numer na telefonie i kliknąć zieloną słuchawkę. Co powiem jak odbierze? Proste, cześć, tutaj Kira. Nie, to nie jest takie proste. No bo co on sobie pomyśli?
- Jesteśmy na miejscu. – Jake zaciągnął ręczny i wysiadł z samochodu, aby móc otworzyć mi drzwi. Odpięłam pasy, a kiedy chłopak podał mi rękę, chwyciłam ją. Stanęłam przed drzwiami do restauracji Aven, w której nigdy wcześniej nie byłam. Pożegnałam się z Jake’m i weszłam do holu. Nie wiedziałam gdzie mam iść. Z zdezorientowania wybawił mnie kelner.
- W czym mogę pomóc? – spytał z szerokim uśmiechem.
- Jestem tutaj z kimś umówiona, jednak nie wiem z kim. – powiedziałam, po chwili uświadamiając sobie jak to brzmi. – Mój menadżer nie podał mi żadnych szczegółów.
- Menadżer? Hmm, chyba wiem już o kogo chodzi. Pani nazwisko to… Evans? – zaglądnął do notatnika, który trzymał cały czas w ręce. Skinęłam głową. – Proszę za mną. Niestety pani towarzysza jeszcze nie ma, ale z tego co wiem, powinien zjawić się lada moment.
Szłam tuż za nim przez salę, na której znajdowało się mnóstwo kwadratowych oraz okrągłych stołów. Na każdym z nich znajdował się kaszmirowy obrus oraz palące się świece. Wystrój zapierał mi dech w piersiach. Chciałam już usiąść i w spokoju podziwiać każdy detal pomieszczenia. Kelner jednak prowadził mnie dalej. Nie zatrzymywaliśmy się przy żadnym stoliku, co było dla mnie dziwne. W końcu stanęliśmy przed jakąś kurtyną. Mężczyzna odsłonił mi przejście i zaprosił do środka. Weszłam do niewielkiego pomieszczenia, które było jeszcze piękniejsze niż poprzednie. Na wprost mnie znajdował się stolik ubrany w biały obrus. Na środku stał wazon z bukietem róż, a naokoło niego rozstawione były malutkie świeczki, które pałały wesołym ogniem. Krzesła zastąpione były dwiema narożnymi kanapami obitymi czarną skórą. Usiadłam na jednej z nich, nie przerywając przyglądania się miejscu. W jednym rogu znajdowała się dwuosobowa huśtawka, na której było mnóstwo kolorowych poduszek. Całe pomieszczenie zachowane było w półmroku. Było to idealne miejsce na romantyczną randkę bądź na spotkanie, o którym nie powinien się nikt dowiedzieć.

                          Siedziałam sama, odliczając w myślach sekundy do przyjścia mojego towarzysza. Na szczęście nie czekałam długo. Po chwili kurtyna poruszyła się, a moim oczom ukazał się chłopak o nieziemskim uśmiechu.
_________________________________________________________________________________
Chciałabym Was ogromnie przeprosić, że tak długo czekaliście na ten rozdział. Miałam niby wstawić go w środę, ale jednak nie miałam czasu, aby go dokończyć. Znowu nie wyszedł tak jak chciałam, no ale cóż... Mówi się trudno. Za tydzień zaczynają mi się ferie, więc może wtedy nadrobię pisanie i publikowanie rozdziałów? 
Dziękuję za komentarze, które są WIELKĄ motywacją do dalszego pisania oraz proszę o następne haha :D

4 komentarze:

  1. Ojej *.* nareszcie :)
    Warto było czekać i nie mów, że nie wyszło bo wyszło genialnie *.*
    Robi się coraz ciekawiej :)
    Czekam na kolejny i mam nadzieję że szybciej się pojawi :)
    Życzę weny :*

    Zapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie wyszedł świetnie ;3
    Ale uparta, powinna od razu zadzwonić :d Chociaż sądząc po tym "spotkaniu nie wiadomo z kim", raczej nie będzie długo czekać... :)
    Uwielbiam twój blog i naprawdę genialnie piszesz! Czekam na nn ^^
    I zapraszam do siebie na nowy rozdział, jeśli cię interesuje :)
    imaginy-1dbyme.blogspot.com
    Weny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wyszło tak jak chciałaś? :o Boziu, co ty gadasz wyszlo GENIALNIE zresztą jak zwykle.
    Uparciuch, uparciuch. Ma jego numer, a nie chce dzwonić? I tak się przełamie, chociaż może to spotkanie.. hmm xx
    Czekam na nooowy rozdział niecierpliwie xx
    zapraszam do mnie na nowy post
    http://nightchangesxx.blogspot.com/2015/02/rozdzia-3.html
    weny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje opowiadanie zostało dodane do wpisu :)
    http://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/p/niall-horan.html

    OdpowiedzUsuń